Tego felietonu tak naprawdę nie powinno tutaj być. Założyłem sobie bowiem, że będę tutaj pisać o rzeczach pozytywnych, dobrych, radosnych, cieszących nie tylko nas, ale budujących optymizm w naszych odbiorcach. Życie jednak tak radosne nie jest i szybko się okazuje, że daleko niektórym do "kulturalnej" ogłady, o której pisałem na początku roku. Społeczeństwo obywatelskie, a w takim przecież żyjemy, to ogromna przestrzeń między rodziną a państwem. Stajemy się częścią takiego społeczeństwa nie poprzez formalną przynależność, lecz potwierdzamy to konkretnym działaniem. Tworzymy je za każdym razem, gdy wykraczając poza prywatność swojego domu i krąg swoich własnych spraw, dążymy do osiągnięcia celów wspólnych i ważnych dla jakiejś zbiorowości. W ten sposób kreujemy bowiem wartości, które nazywamy dobrem wspólnym oraz mamy prawo z nich korzystać. Taką nową przestrzeń w kramskiej rzeczywistości kreuje niewątpliwie nasz dyrektor Przemysław Domagalski, który w ostatnim czasie został poddany testowi "próba przetrwania". Okazuje się bowiem, że czynione przez niego starania oraz podejmowany wysiłek zmierzający do "zagospodarowania" dzieci i młodzieży z naszej gminy, tak naprawdę chyba nikomu nie jest potrzebny (z wyjątkiem niewielkiej grupy ludzi te działania dostrzegających). Pojawiające się tu i ówdzie insynuacje o nieprawidłowościach i niejasnościach w funkcjonowaniu naszego ośrodka, mitycznych zarobkach, tworzone przez ludzi nie dysponujących odpowiednią na ten temat wiedzą, szkodzą wizerunkowi, którego budowy podjął się dyrektor kilka lat temu. Szkodzą też jemu samemu. Trud rekonstrukcji orkiestry dętej nie poszedł na marne (w jakiej była kondycji najlepiej świadczy publiczna przecież wypowiedź jej założyciela i wieloletniego prezesa Rafała Olkowskiego). I nie chodzi mi bynajmniej tylko o naukę. Domagalski w krótkim przecież okresie czasu zrobił coś znacznie większego. Potrafił zjednoczyć grupę młodzieży ideą wspólnych pasji i wspólnego muzykowania. Z mojego punktu widzenia największym dotychczasowym osiągnięciem tej grupy młodzieży, był jej pierwszy wyjazd na koncert do Wadowic. Prawdziwy sprawdzian zaliczony na szóstkę. Grupa instruktorów, ludzi doskonale wykształconych, ambitnych, też nie znalazła się tutaj przypadkiem i pewnie nie "wielkie pieniądze" były czynnikiem decydującym o podjęciu pracy właśnie tutaj. Trudno nie zauważyć "Kramskiej Kapeli Podwórkowej" czy "Dzieci Kujaw". Do cyklicznych już imprez organizowanych przez GOK weszły przeglądy orkiestr dętych. Gdyby nie ograniczony budżet, form pracy z dziećmi i innych imprez byłoby znacznie więcej, bo czego jak czego, ale pomysłów Domagalskiemu nie brakuje. Domagalski, nie wymusza określonych zachowań, nie wyciąga też ręki i nie prosi o więcej. Sam stara się znaleźć rozwiązania satysfakcjonujące większość. Porusza się w świecie kreowanym przecież przez pieniądz, tym zaś - nie tylko w naszej gminie - rządzi rada gminy. Porównywanie wysokości zarobków sprzedawczyni w supermarkecie z wysokością zarobków Domagalskiego, z"kulturalną" ogładą nie ma nic wspólnego, zaś napisany przez grupę młodzieży z Asią Krasińską na czele list, wysłany do redaktora naczelnego jednego z konińskich pism świadczy, że jednak ten felieton jest optymistyczny. Optymistycznie brzmiał również dzisiaj klarnet Anny Marii. Nasz Domagalski biegał z młodzieżą na hali w Wysokiem i pewnie nie myślał o idei demokratycznego państwa, która nie ogranicza się wyłącznie do funkcjonowania parlamentu czy samorządu. Nie myślał też, że przecież jej zasadniczym fundamentem jest i będzie czynna postawa obywatelska, albowiem tylko na takim przekonaniu budować możemy wspólnoty świadome swoich potrzeb oraz dążące skutecznie do ich zaspokajania.